Drogi Wilko- Słonio- Kanguro- Mój
piszę sobie, bo dawno do Ciebie nie pisałam i ogólnie dla relaksu, bo mi się czasem mózg zacina od tego randowskiego bełkotu ideologiczno- nuklearnego... coraz częściej mam wrażenie, że wystarczyłaby iskra nieuwagi i za dużo władzy w Jej dłoniach i hitler z rosyjskim akcentem w spódnicy gotowy ( inna sprawa zbadać dlaczego do polityki czynnie się nie garnęła?)
pisanie idzie mi jak krew z nosa i mało tego jak kot napłakał, mam duże problemy z redakcją, oduczyłam się pisać normalnie, szkolnie i grzecznie i ciągle te neologizmy, bukiety słowne i fajerwerki znaczeń.
popsuł mnie blog- ewidentnie.
tam mam wolność i swój język i nikt tego rozumieć nie musi, tekstów- podtekstów i zaskórniaków emocjonalnych ukrytych za literami.
z tłumaczeniem idzie najgorzej, zbyt pewnie do tego podeszłam, z motyką na słońce się wyrwałam, ale prawda jest taka że mój angielski już dawno umarł i ta reaktywacja jest... no katastrofa.
generalnie ze spraw bardziej optymistycznych to czekam na wiosnę, naszą już chyba 5 (!!!!), chyba się znowu zaczynam zakochiwać, ale ten dystans co mnie nauczyłeś trochę zawadza i myślę że trzeba go odciąć, ale w sumie to Ty musisz ( tylko żeby nie bolało). wiem że będę tęsknić za szkołą, ale staram się pocieszać, że ten miesiąc mnie zmobilizuje i da ten Twórczy niedosyt, frustrację fotograficzną, że w kwietniu wystartuję 5 razy szybciej, niż teraz kiedy luz bluz, nic nie goni i nie uwiera ( chyba jednak jestem z polski i musi boleć, żeby docenić)
całuję Cię cichutko na paluszkach, tak żeby Duch w Twoim pokoju nie słyszał i nie był zazdrosny i więcej desek do prasowania nie przewracał!!
Twoja mała
KKK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz