jestem totalnie wyczerpana, boli mnie każdy kawałeczek ciała i psychiki, zaczynam wpadać w panikę, bo wiem że ja nie ogarniam tego wszystkiego.. :-((
ostatkiem racjonalności staram się wyobrażać sobie, że te kilka następnych dni i nocy to jet pewien rodzaj podróży, na etapie gdzie podróż staje się jednym wielkim problemem , gdzie skończyło się jedzenie, zapada noc, ukradli mi namiot, pieniądze, i dokumenty, mam gorączkę i pęcherze na nogach, mało siły, a mimo to muszę iść dalej..
jeszcze trochę
jeszcze tylko troszeczkę...
"gdzie skończyło się jedzenie, zapada noc, mam gorączkę i pęcherze na nogach, mało siły"
OdpowiedzUsuńTo bardziej brzmi jak opis biedoty z obrazów Van Gogha:) Chociaż nie- oni przynajmniej mieli ziemniaki.
W każdym razie- dobry trick psychologiczny, nie wpadł bym na to.
sprawdziłam- ziemniaki jeszcze mam ( z paczek żywieniowych od mamy;-) więc widocznie nie jest tak źle jak myślałam;-)
Usuńspokojnie, tylko spokój nas ratuje, Moja Droga :)
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, że tą drogę trzeba pokonać w osamotnieniu... Ale na pewno wszystko to szybko przeminie :)
OdpowiedzUsuń