gryzę palce żeby nie krzyczeć
aż do krwi
aż do trucizny która tyle już zła dokonała w moim krwiobiegu
tyle komórek zahamowanych
tyle szans zmarnowanych
gryzę palce żeby choć na chwilę zamomnieć
nie myśłeć
co byłoby a nie jest
co mogłoby się stać a nigdy się już nie stanie
mszczą się niewykorzystane szanse
mści się moja słabość i lęki
mści się zły wybór sprzed 5 lat kiedy jeszcze byłam zagubionym dziewczątkiem
wsłuchanym w Głosy- wszystkich dookoła, z wyjątkiem swoich własnych
gryzę palce żeby nie myśleć
o 4 miesiącach męki z nauką
o rozstaniu zbyt długim żeby je w ogóle znieść
o Moskwie której już chyba nigdy nie zobaczę..
a w 'normalności'
wstał nowy dzień
zrobiłeś śniadanie
kawę i jajka
zaplątani w nasze szlafroki
dotykamy oczami swoich uśmiechów
znowu niedowierzając
że znowu Razem
a później pojechaliśmy poszukać naszego
Domu
z werandą
z przestrzenią
na moje obrazy i zdjęcia
z miejscem na wymarzoną bibliotekę
ze światłem na 4 strony świata
z widokiem na niebo...
mówią że nie ma ideałów..
ale my go chyba szukamy..
znajdziemy?
ps- a na zdjęciach nasz jedyny prawdziwy Dom, po którym płakałam 3 noce
kiedy musieliśmy go zostawić
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz