i znowu ta sama melodia
znowu rytmiczne snucie
i odbijanie się od ścian
szarość zabija każdą iskrę radości
tak trudno jest ochronić
ten wspaniały ładunek
ciepła i koloru
którym nasiąkałam
przez ostatnie
najcudowniejsze
wschody słońca
i zachody księżyca
czuję się jakbym spadła z wysokości
i roztrzaskała się o bruk
a kiedy podnoszę z trudem głowę
tylko
szarość, kurz i zniechęcenie
ratuje mnie jednak
ten wspaniały Bunt
że nareszcie
nie muszę doszukiwać się piękna
tam gdzie go wcale nie ma
i nigdy nie było
Łódź, łódzkość
piękna swoją brzydotą
nareszcie nie muszę się okłamywać
bo widziałam nareszcie
Piękno
piękne
wielowymiarowe
i nieskończone
pomagają też Skrzaty
które przypominają mi
na każdym kroku
że istnieje gdzieś przecież
bezinteresowny
szczery uśmiech który wszystko ogrzewa
bo Ktoś kupił świeże bułki
mleko i masło
Ktoś wypucował szkło i kryształy
w dębowym meblu
Ktoś ubrał drzewko choinkowe
najpiękniej jak się dało
Ktoś czuwa
Ktoś Kocha
Ktoś czekał
i dlatego mimo wszystko warto wracać
bo
najpiękniejsze widoki
i najczystsze kolory
nie zastąpią
Mamy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz